25 lutego 2017

Na niebie gwiazdy a pod stopami chrupiący śnieg - dom dla duszy

2017! W końcu udało mi się pojechać w góry.
Większy suprajs jest w tym, że z rodzicami, z którymi w górach nie byłam od ok 12 lat ;)
a oni wdzięcznie mi kibicowali na każdych zawodach, nie widząc nawet jak jeżdzę.

Wierchomlę znacie, nawet z tego bloga.
Wszystkie wspomnienia wróciły, wszyscy poznani, te cudowne chwile nigdy nie umknęły a jedynie lekko się zamazały.

Drugi rok z rzędu przegapiłam Test Drive i obiecuję sobie, że jeśli za rok będzie(Kaspa trzymam kciuki!), to nie mam zamiaru tego odpuścić. Wiem że moi adechadeowcy wejdą tutaj i to przeczytają. Na prawdę ziomeczki tęsknie za Wami jak nigdy wcześniej! 2 lata to zdecydowanie za długo.

Rodzinny wypad miał to do siebie że prawdopodobnie był ostatnim w naszą 4.
Siostra ma już pierścionek na palcu, ustala się tylko datę ;)

Zdolności taty do zawierania przyjaźni szybko dały się we znać, pierwszego dnia po kolacji już piliśmy nalewkę z właścicielem. Z całym sercem wiem  co mogę Wam polecić, bo każdy kieliszek był inny.
Najsmaczniejszy był bimber, który smakował jak whisky a jednocześnie był delikatniejszy i zdecydowanie bardziej rozgrzewający. Pyszotki! chociaż nie wiem, czy na publicznym blogu powinnam pisać że smakuje mi alkohol.... Chociaż akurat ten smakowyk ma to do siebie, że w Polsce jest dostępny tylko w jednym mieście i - podobno - robi to jakiś anonimowy człowiek ;)

Cały dzień jazdy na deskę, wypas! Cudo, po prostu jedziesz i się szczerzysz.
Tak jakbym zło na świecie nie istniało, a jedynie zimne powietrze uderzające o twarz.
Ból nóg nawet nie był w stanie spowodować, że coś może poprzuć te chwile.
Większa szkoda była że rozładowała mi się kamerka......










 
 siski :D
home :(

Brak komentarzy: